Rzeź na polskich drogach
Właśnie takim tytułem określił sytuację na polskich drogach jeden z dziennikarzy opisujący liczbę ofiar wypadków drogowych w 2019 roku. Po wielu latach sukcesywnej poprawy bezpieczeństwa w tym zakresie, od trzech lat ponownie zaczął wzrastać bilans wypadków ze skutkiem śmiertelnym. W 2017 roku na polskich drogach zginęło 2 831 osób, w 2018 liczba zabitych wyniosła 2 862, a w ubiegłym roku mieliśmy już 2 909 ofiar (źródło statystyka.policja.pl). Styczeń bieżącego roku nie zaczął się dobrze. W wypadkach zginęły 164 osoby, czyli o 3 więcej niż w styczniu ubiegłego roku. Należy przy tym pamiętać, że liczba ofiar nie rozkłada się równomiernie pomiędzy poszczególne miesiące. Na drogach najniebezpieczniej robi się w wakacje oraz w wczesną jesienią (wrzesień, październik). Nietrzeźwi kierowcy powodują średnio co dziesiąty wypadek śmiertelny. Znacznie więcej osób zabijają trzeźwi kierowcy, którzy nie ustąpili pierwszeństwa przejazdu oraz tacy, którzy przekroczyli prędkość. To właśnie te dwie kategorie wypadków są najbardziej brzemienne w skutkach. Najczęściej krwawych.
Jesteśmy w ogonie Europy
Pod względem liczby wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym, Polska od lat okupuje sam dół tabeli. Razem z nami to mało szlachetne grono uzupełniają: Łotwa, Chorwacja, Rumunia i Bułgaria. Naturalnie w tych statystykach bierze się pod uwagę proporcję liczby wypadków do liczby ludności. Trzeba przy tym zauważyć, że Polska ma obecnie całkiem przyzwoitą sieć dróg ekspresowych i autostrad, jeśli porównamy ją z innymi krajami UE o statystykach drogowych tak słabych jak nasze. Policjanci KGP alarmują, że ponownie zaczęła wzrastać liczba odebranych praw jazdy za przekroczenie prędkości w obszarze zabudowanym o ponad 50 km/h. Aplikacje ostrzegające o kontrolach drogowych biją u nas rekordy popularności i wyparły popularne wcześniej CB radia. Oczywiście tych aplikacji można też używać do przepisowej jazdy, ale statystyki wypadków nie pozostawiają złudzeń, z której funkcjonalności częściej korzystają nasi rodacy. Nadziei jednak nigdy nie wolno tracić.
Koronawirus, a liczba ofiar na drogach
Jak na ironię, uciążliwa epidemia koronawirusa w Polsce ma realną szansę obniżyć liczbę ofiar wypadków drogowych. Na bazie wstępnych statystyk publikowanych przez Biuro Ruchu Drogowego KGP, od 1 stycznia do 18 marca 2020 roku zginęło na polskich drogach o 41 osób mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. W lutym 2020 mieliśmy o 27 ofiar mniej niż w lutym 2019, mimo, że był to rok przestępny. Po osiemnastu dniach marca mamy na drogach mniej o 17 ofiar w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku. Można się spodziewać, że zachęty władz do pozostania w domu wpłynęły na obniżenie ruchu na drogach. Swoją cegiełkę dołoży też ograniczenie przekraczania granic przez pojazdy osobowe. Ale warto dodać jeszcze jeden element…
Zwolnijmy po to, by nie trafić do szpitala
Trudno wyobrazić sobie gorszy moment na trafienie do szpitala niż podczas epidemii koronawirusa. Po pierwsze część placówek została zamieniona w szpitale zakaźne. Po drugie system polskiej służby zdrowia jest poważnie obciążony obecną sytuacją, która nadal szybko się rozwija. Odwoływane są zabiegi planowe, a placówki medyczne przyjmują na oddział tylko pacjentów wymagających natychmiastowej i pilnej hospitalizacji. Liczba zakażonych szybko rośnie. Lekarze, pielęgniarki, leki czy zasoby krwi są teraz na wagę złota. Nie na wszystkie okoliczności zdarzeń drogowych mamy wpływ, ale warto wyeliminować zbędny pośpiech i zwykłą brawurę.
W Niemczech niektóre środowiska postulują, by zmniejszyć dopuszczalną prędkość na czas walki z koronawirusem. Dla nas dużym postępem będzie jazda w ramach obowiązujących limitów prędkości. Jako Polacy pokazaliśmy bardzo poważne i zdyscyplinowane podejście do zaleceń mających na celu spowolnienie rozprzestrzeniania się epidemii. Może czas rozszerzyć te odpowiedzialne zachowania na inne obszary naszego życia?
Volvo apeluje do wszystkich kierowców, aby uspokoić swój styl jazdy i zarażać innych. Spokojem. Wszyscy go teraz potrzebujemy.